„BOSKA FLORENCE”

…to film Stephena Frearsa, który obejrzeliśmy w czwartkowe przedpołudnie. Opowieść o tym, że „śpiewać każdy może” i nie ma się czego obawiać dodała nam otuchy do artystycznych działań. Chorująca od lat bohaterka filmu przeżyła wiele lat mimo choroby, wyłącznie dzięki marzeniom o występowaniu na dużej scenie i umilaniu życia innym ludziom. Jenkins pomimo wielu przeciwności  nie poddała się. Obejrzany seans zainspirował nas do akceptacji samego siebie i swoich możliwości. Doszliśmy do wniosku, że „Boska Florence” – to film, który warto było obejrzeć.